Tym razem Ryanair miło nas zaskoczył, bo zamiast lądować w polu 100 kilometrów od celu, wysadził nas praktycznie na przedmieściach Rzymu (Ciampino). Od razu temperatura podskoczyła o dobre 10 stopni ha! Wskoczyliśmy w shuttle bus, który podrzucił nas na główną stację Termini. Tam w informacji turystycznej kupiliśmy za 25 euro kartę Roma Pass, na której można 3 dni korzystać z komunikacji miejskiej, wejść za darmo do 2 muzeów, tudzież odnieść inne profity, ale o tym potem.
Noclegi w Rzymie to niezłe zdzierstwo, nam udało się zarezerwować skromny, ale przyzwoity Hotel delle Muse w burżuazyjnej dzielnicy Parioli. Co prawda przy rezerwacji przez stronę 1800hotels.com w styczniu musieliśmy z góry zapłacić za cały pobyt, ale za to zamiast 90euro/noc kosztowało to połowę ceny (ze śniadaniem). Wymęczeni rannym wstwaniem ucięliśmy sobie krótką drzemkę przy otwartym oknie, zza którego dolatywało leniwe brzęczenie skuterów.
W końcu jednak zerwaliśmy się, bo grzechem byłoby wylegiwać się w tak pięknym mieście. Zaczęliśmy od Piazza del Popolo, malowniczego placu, oczywiście z kościołami po bokach. wokół roiło się też od egzotycznych handlarzy, od których Arek od razu kupił obowiązkowe w Rzymie okulary przeciwsłoneczne ze znaczkiem: DD, co miało być zapewne sugestią, że jest to marka w rodzaju D&G lub CC :-)
Idąc za tłumem, wdrapaliśmy się na górujące nad placem ogrody Pincio, z których roztaczał się fantastyczny widok na Rzym w stronę zachodnią, z rysującymi się w oddali kopułami bazyliki św. Piotra. jeżeli tam wydawało nam się ciasno, niezły szok przeżyliśmy po dotarciu pod słynne Schody Hiszpańskie. musiało tam się zlecieć pół miasta plus wszyscy turyści oraz dwa plutony karabinierów. przy fontannie był w pewnym momencie taki tłok, że fiknęła do niej z pluskiem mała Niemka, a za nią rzuciła się wyławiać nieszczęsną jej Mutter.
dalej czekała nas piękna Fontanna di Trevi, wspaniałe barokowe dzieło sztuki z Neptunem pośrodku. tutaj ilość turystów na metr kwadratowy przekraczała już wszelkie normy, mimo to udało się nam jakoś podejść bliżej i obcykać monumentale rzeżby. ponieważ zaczęło nam już nieźle burczeć w brzuchach, zatrzymaliśmy sie we włoskim fast foodzie czyli tavola calda, aby rozkoszować się pyszną pizzą na wagę. polecamy takie miejsca przy ograniczonym budżecie - w każdym jest szeroki wybór rozmaitych kanapek na ciepło i pizz, a do tego można zamówić piwko lub - co wyjdzie taniej - wino w kubeczku.