zeby bylo smieszniej, rano nie moglismy ruszyc naszej landary, bo akumulator wysiadl. po chwili desperacji Aniol Stroz zeslal nam pracownika kempingu, ktory okazal sie mechanikiem, a w dodatku mial ze soba caly sprzet potrzebny do odpalenia naszej puszki!
uciekajac przed zla pogoda, zawitalismy do Noosa - mekki surferow. burzowe fale przyciagnely ich jak miod pszczoly, mielismy wiec okazje podziwiac ich akrobacje. popijajac piwko, przegladalismy tez oferte agencji nieruchomosci - juz za 2 miliony $ mozna sobie tutaj kupic niewielka wille nad brzegiem oceanu. Jak dozbieramy jeszcze troche oszczednosci, z checia sie tu przeprowadzimy.
po drodze probowalismy zajechac do Hervey Bay, ale lalo tak, ze prawie podtapialo droge, wiec zrezygnowalismy z tej przyjemnosci i reszta dnia uplynela na meczacej jezdzie do Gladstone. Chluba tego miasta jest stojaca nad brzegiem morza wielka rafineria, a przewodnik jako jedna z atrakcji wymienia wizyte w fabryce aluminium (jezeli kogos to interesuje- za darmo!)
admiring surfers in Noosa Heads, deciding we'll move there as soon as we save up $2 000 000 for a nice seafront villa, driving through rain to Gladstone