Mozemy wreszcie napisac o cyklonie Hamish, ktory mial nawiedzic te czesc Australii przez pare ostatnich dni (gazety pisaly o zblizajacym sie sztormie stulecia, itp). Na szczescie zlosliwy huragan rozszedl sie po kosciach, ale pogoda w tej okolicy pozostaje marna - jest okolo 25 stopni, ale mocno wieje i czesto pada.
Dzisiejszy dzien spedzilismy na Sunshine Coast, niestety rozrywki typu plywanie, opalanie sie czy plawienie z drinkiem w basenie odpadaja, wiec spozytkowalismy dzien najbardziej rozsadnie w tej sytyuacji, czyli spozywajac duze ilosci piwa Coopers (polecamy). W Europie dostepny jest jedynie Fosters, nie nalezy jednak wyrabiac sobie opinii na temat australijskich piw na podstawie tego siku - jest tu w czym wybierac.
Rano przejezdzalismy obok Australia Zoo, zalozonego przez slynnego lowce krokodyli, niezyjacego juz Steve'a Irwina (nie zjadl go bynajmniej krokodyl). Arek nakrecil sie na ogladanie zebatych gadzin, niestety, zamiast 16$ wymienionych w lekko zdezaktualizowanym przewodniku Pascala za wejscie placi sie..... 53$. rozboj w bialy dzien. zapakowalismy sie w nasza landare i pojechalismy dalej.
Z powodu nedznej pogody planujemy odpuscic sobie Fraser Island i zwiac na polnoc, gdzie cyklon juz przeszedl i moze byc troche ladniej.
Babcia Arka stanowczo nakazala mu przez telefon zakonczyc te fanaberie ('Gdzie tam jestesta?? Wracajta do domu zaraz!''), ale chyba przekonal ja, ze nic nam nie grozi ('Babciu, to nie jest taki kraj, gdzie ludzie sie bija'). :-)
we get rubbish weather beacuse of hurricane Hamish swirling near Sunshine Coast; we find consolation in Aussie beer (large amounts)