Geoblog.pl    AniaiArek    Podróże    Dookoła świata    Chinatown i Colonial District
Zwiń mapę
2009
25
lut

Chinatown i Colonial District

 
Singapur
Singapur, Singapore City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10937 km
 
w morde jeza... po 3 godzinach snu zaczelismy sie wiercic, na zmiane rozkopywac i zakrywac, wlaczac i wylaczac klime i swiatlo, az w koncu o 5.30 poddalismy sie i odpalilismy laptopa.

Arkowi udalo sie jeszcze zlapac 3 godziny snu, a mi juz nie, ale niezrazeni ruszylismy w miasto po sniadanku. zaczelismy od Buddha Tooth Relic Temple, wspanialej swiatyni przesyconej zapachem kadzidel, zapalanych przez poboznych buddystow. na dachu znajduje sie wspanialy ogrod, posrodku ktorego stoi modlitewny mlynek. o ile sie orientuje, chodzenie wokol niego jest u nas mniej wiecej rowne odmawianiu zdrowasiek. nalezy pamietac o skromnym ubiorze - ja tego nie przewidzialam i musialam owinac sie w swiatynny szalik. jego zsuniecie sie z ramion grozi stanowcza reprymenda.
nastepnie udalismy sie do Sri Mariamman, najstarszej swiatyni hinduistow w Singapurze, ktora jest duzo ubozsza w posagi i ornamenty, do tego dozorca zostawianych przy wejsciu butow pogonil nas, kiedy weszlismy za kotare, aby zrobic zdjecie jakiemus szablozebnemu bostwu (ale nie bylo znaku, ze nie wolno..)
nastepnie w lokalnej garkuchni wsunelismy smaczny lunch za jedyne 5$ od dwoch osob i zwiedzilismy nabrzeze, z ktorego roztacza sie imponujacy widok na okoliczne wiezowce (a jest ich niemalo)..
okazalo sie, ze spora czesc marszu w 30-stopniowym upale byla na prozno - po dotarciu do podobno najwiekszej fontanny na swiecie - Fountain of Wealth (Fontanny Dobrobytu) - okazalo sie, ze nie ma w niej kropli wody.. chyba symbol swiatowego kryzysu :-)
pot splywal z nas jak z lokomotywy Tuwima, wiec darowalismy sobie spacer i wrocilismy taksowka (jedyne 4,5$).
w lokalnej jadlodajni uraczylismy sie chlodnym piwkiem Tiger, po czym przespacerowalismy sie ponownie po stoiskach Chinatown i dalismy sie skusic na polgodzinny masaz calego ciala w jakiejs kanciapce na pieterku. nigdy nie bylam u masazysty i dotad kojarzylo mi sie to z lekkim ugniataniem pleckow. tymczasem po krotkiej rozgrzewce moja specjalistka ruszyla na calego. probowala wycisnac mi nerki, klepala po tylku, ciagnela za glowe, az chrupnelo, a na koniec wskoczyla na mnie i zaczela mi ugniatac posladki kolanami. Arek z kolei trafil na rownie stanowczego, ale bardziej gadatliwego starszego pana, ktory odradzil mu korzystanie z chinskiego masazu w ojczyznie, bo fachowcy na emigracji to partacze i moga tylko zrobic krzywde (hmmm). slowem, jezeli sie masowac, to tylko na Trengganu Street (come again and tell your friends - wiec usluznie reklamujemy). za 25$ za pol godziny zostaje sie wymasowanym do szpiku kosci!!

lack of sleep due to jet lag, seeing buddhist and hindu temples, dry Fountain of Wealth & skyscrapers, getting a traditional Chinese massage from very energetic masseurs
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
! Możliwość dodawania komentarzy do tej podróży została wyłączona przez właściciela profilu
Beata
Beata - 2009-02-25 01:06
No nic dziwnego, tyle wrażeń w ciągu jednego dnia :)
 
geminus
geminus - 2009-02-25 01:34
Trzymam za was kciuki choc wiem ze dacie rade. Pozdrawiam.
 
Ewa
Ewa - 2009-03-05 15:33
Wyobrazam sobie tych skaczacych po was, klepiacych was po tylkach masazystow:)
 
 
zwiedzili 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 121 wpisów121 41 komentarzy41 791 zdjęć791 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
20.04.2013 - 20.04.2013
 
 
09.08.2012 - 13.08.2012
 
 
14.07.2011 - 20.07.2011