z ogromnym trudem udalo nam sie wstac o 9 rano i doprowadzic do porzadku. ojjj bylo ciezko. na szczescie na stacji mieli swieze mleczko, ktore postawilo nas na nogi. w sama pore, bo czekala nas przeprawa przez pustynie przez temperaturze siegajacej w porywach 38 stopni!!
najpierw czekala nas dluuga jazda w dol - z ponad 1000m do ponizej poziomu morza. w samym dole otoczonej gorami niecki polyskuje slona tafla dawno wyschnietego jeziora - srodek Doliny Smierci. wkolo zadnych sladow zycia oprocz suchych krzaczkow trzymajacych sie wyprazonego zuzlu. no i oczywiscie kempingowych autobusow.
z depresji wtoczylismy sie najpierw na 1600m - Dante's View, skad roztaczal sie fantastyczny widok na cale to biale puskowie. przy okazji zobaczylismy tzw. 'dust devil', czyli wirujaca nam nad glowami chmure kurzu. znowu w dole obejrzelismy zolte wydmy Zabriskie Point, po czym ruszylismy do najnizszego punktu polkuli zachodniej... z pokrytego sola dna jeziora widac bylo - wysoko na skalach - tabliczke zaznaczajaca poziom morza. 80m nad naszymi glowami.. termometr w aucie pokazywal prawie 100F czyli 38C - co sie w tym miejscu musi dziac latem!!! spokojnie mozna smazyc jajka na karoserii. nieliczni mieszkancy dwoch zasiedlonych wiosek musza chyba dostawac kolosalne pieniadze za prace w srodku tego pieca.
gwaltowny wzrost temperatury wystarczyl, zeby moj kac powrocil i meczyl mnie do konca dnia. Arek czul sie lepiej, zwlaszcza ze co jakis czas od strony jeziora tworzyly sie traby z kurzu, piaskowe wiry itp, co absorbowalo go bardziej niz trzymanie sie prawej strony jezdni. widzielismy jeszcze piaszczyste wydmy jak na Saharze, a juz po wyjezdzie z Death Valley kolejne ogromne suche jezioro - Owens Lake, ktore blyskalo smetnie jak powierzchnia ksiezyca.
zaczelismy jezdzic po Lone Pine w poszukiwaniu motelu, jak sie jednak okazalo, niepotrzebnie, bo wszystkie zajazdy naleza chyba do jednej pakistanskiej/hinduskiej rodziny i ceny i standard byly identyczne. W Stanach przybysze z tego regionu specjalizuja sie widocznie w motelach, tak w Wielkiej Brytanii w malych sklepikach i curry na wynos (Amerykanie chyba nie podzielaja brytyjskiego zamilowania do hinduskiej kuchni. Za to sieciowek klepiacych hamburgery z frytkami maja chyba z 50). ledwie sie rozstawilismy, padlismy spac jak zabici.
suffering from hangover & heat in Death Valley, seeing amazing dry salt lakes, sand dunes and 'dust devils"