Rano zebralismy graty i z eleganckiej Upper West Side przeprowadzilismy sie do.. Harlemu. Kto ogladal "Szklana pulapke 3", jak Bruce Willis ucieka przed rozwscieczonymi gangsta-raperami, ten zrozumie roznice.
w Nowym Jorku obowiazkowo trzeba zaliczyc najwyzszy drapacz chmur czyli Empire State Building. Taras widokowy jest niestety niewielki, dlatego na dole przed wejsciem ustawia sie kolejka jak po baleron w czasach naszego dziecinstwa. zanim dostalismy sie na gore, minela ponad godzina. powinni wywieszac ostrzezenie, zeby przynosic ze soba zestaw do szydelkowania... (a moze lepiej nie, bo szydelko skonfiskuja na bramce). ale warto bylo czekac, bo widok na Nowy Jork zapiera dech w piersiach!! z ktorejkolwiek strony sie nie spojrzy, pietrza sie drapacze chmur, a gdzies bardzo, bardzo daleko w dole, widac samochody jak mrowki. budynki, ktore z tej wysokosci wydaja sie ledwie wznosic nad poziom ulicy, maja w rzeczywistosci 20 pieter... cos niesamowitego. najciekawszym wiezowcem jest chyba Chrysler Building (pokazywany w czolowce 'Sex and the City'), ktorego kazdy element jest podobno wzorowany na ktorejs czesci tego auta. wrazenie robi tez ogrom Central Parku - oazy zieleni (no w naszym przypadku jeszcze brazu) w morzu stali i betonu. na tarasie widokowym ucielismy sobie pogawedke z rodakami - panem Zbychem z rodzina, ktory pochwalil sie, ze na bramce zabrali mu noz do przechowalni.
cale to przedsiewziecie zajelo prawie 3 godziny - postanowilismy odpoczac, popijajac piwko w barze na dole i obserwujac zycie ulicy. o ile w LA kroluja Latynosi, a w San Francisco Chinczycy, to w NY sa to czarnoskorzy i.. Rosjanie (hmm przypominam sobie, jak poznany w Anglii mieszkaniec Uralu goraco polecal swoj ulubiony film - Gangi Nowego Jorka...). obejrzelismy jeszcze slizgawke pod Rockefeller Centre (podobno najlepsze wrazenie robi przed swietami, kiedy wystawiaja tam ogromna choinke) i wrocilismy do naszej lewej dzielnicy. obok hostelu grupa lokalsow na chodniku jarala maryche w najlepsze. poniewaz nie szukalismy wrazen, rozlozylismy sie w hostelowej kuchni z tanim i bardzo podlym winem. zaraz tez przyplataly sie 2 koty- stali lokatorzy schroniska, niestety, wkrotce zostaly skazane na banicje do piwnicy po tym, jak jedna z Francuzek podkablowala, ze jeden z nich zostawil u nich w pokoju kupsko.